Jesteś w:
Lalka
Motyw snu jest bardzo znaczącym, choć nie tak oczywistym jak miłości czy pracy, motywem realistycznej powieści Lalka.
Pełni w utworze kilka ról. Po pierwsze jest ratunkiem przed rzeczywistością, z którą bohaterowie nie mogą sobie poradzić na jawie, jak to dzieje się w przypadku walczącego w powstaniu na Węgrzech Ignacego Rzeckiego:
Ogień na kominie wygasał. Dopiliśmy wódkę i położyliśmy się rzędem z pistoletami w garści. W szczelinach chaty wiatr jęczał, jakby całe Węgry płakały, a nas zmorzył sen. Śniło mi się, że jestem małym chłopcem i że jest Boże Narodzenie. Na stole płonie choinka, przybrana tak ubogo, jak my byliśmy ubodzy, a dokoła mój ojciec, ciotka, pan Raczek i pan Domański śpiewają fałszywymi głosami kolędę:
Bóg się rodzi - moc truchleje.
Obudziłem się, łkając z żalu za moim dzieciństwem.
(…)
W parę dni po śmierci Katza weszliśmy do Turcji, a przez dwa lata następne ja, już sam, tułałem się po całej Europie. Byłem we Włoszech, Francji, Niemczech, nawet w Anglii, a wszędzie nękała mnie bieda i żarła tęsknota za krajem. Nieraz zdawało mi się, że stracę rozum słuchając potoków obcej mowy i widząc nie nasze twarze, nie nasze ubiory, nie naszą ziemię. Nieraz oddałbym życie, ażeby choć spojrzeć na las sosnowy i chałupy poszyte słomą. Nieraz jak dziecko wołałem przez sen: " ja chcę do kraju!..." A gdym się obudził zalany łzami, ubierałem się i pędem biegłem na ulicę, bo mi się przywidziało, że ta ulica koniecznie musi być Starym Miastem albo Podwalem.
strona: - 1 - - 2 - - 3 -
Motyw snu w Lalce
Autor: Karolina Marlęga Serwis chroniony prawem autorskimMotyw snu jest bardzo znaczącym, choć nie tak oczywistym jak miłości czy pracy, motywem realistycznej powieści Lalka.
Pełni w utworze kilka ról. Po pierwsze jest ratunkiem przed rzeczywistością, z którą bohaterowie nie mogą sobie poradzić na jawie, jak to dzieje się w przypadku walczącego w powstaniu na Węgrzech Ignacego Rzeckiego:
Ogień na kominie wygasał. Dopiliśmy wódkę i położyliśmy się rzędem z pistoletami w garści. W szczelinach chaty wiatr jęczał, jakby całe Węgry płakały, a nas zmorzył sen. Śniło mi się, że jestem małym chłopcem i że jest Boże Narodzenie. Na stole płonie choinka, przybrana tak ubogo, jak my byliśmy ubodzy, a dokoła mój ojciec, ciotka, pan Raczek i pan Domański śpiewają fałszywymi głosami kolędę:
Bóg się rodzi - moc truchleje.
Obudziłem się, łkając z żalu za moim dzieciństwem.
(…)
W parę dni po śmierci Katza weszliśmy do Turcji, a przez dwa lata następne ja, już sam, tułałem się po całej Europie. Byłem we Włoszech, Francji, Niemczech, nawet w Anglii, a wszędzie nękała mnie bieda i żarła tęsknota za krajem. Nieraz zdawało mi się, że stracę rozum słuchając potoków obcej mowy i widząc nie nasze twarze, nie nasze ubiory, nie naszą ziemię. Nieraz oddałbym życie, ażeby choć spojrzeć na las sosnowy i chałupy poszyte słomą. Nieraz jak dziecko wołałem przez sen: " ja chcę do kraju!..." A gdym się obudził zalany łzami, ubierałem się i pędem biegłem na ulicę, bo mi się przywidziało, że ta ulica koniecznie musi być Starym Miastem albo Podwalem.
strona: - 1 - - 2 - - 3 -