Jesteś w: Lalka

Charakterystyka arystokracji w Lalce

Autor: Karolina Marlęga     Serwis chroniony prawem autorskim

Charakterystyka arystokracji w Lalce


Arystokracja jest kolejnym, oprócz mieszczaństwa, biedoty czy zdeklasowanej szlachty, zbiorowym bohaterem powieści Bolesława Prusa Lalka, który w V rozdziale I tomu dokonuje podsumowania hermetycznego świata tej zepsutej warstwy społecznej:

Ten świat wiecznej wiosny, gdzie szeleściły jedwabie, rosły tylko rzeźbione drzewa, a glina pokrywała się artystycznymi malowidłami, ten świat miał swoją specjalną ludność. Właściwymi jego mieszkańcami były księżniczki i książęta, hrabianki i hrabiowie tudzież bardzo stara i majętna szlachta obojej płci. Znajdowały się tam jeszcze damy zamężne i panowie żonaci w charakterze gospodarzy domów, matrony strzegące wykwintnego obejścia i dobrych obyczajów i starzy panowie, którzy zasiadali na pierwszych miejscach przy stole, oświadczali młodzież, błogosławili ją i grywali w karty. Byli też biskupi, wizerunki Boga na ziemi, wysocy urzędnicy, których obecność zabezpieczała świat od nieporządków społecznych i trzęsienia ziemi, a nareszcie dzieci, małe cherubiny, zesłane z nieba po to, ażeby starsi mogli urządzać kinderbale.

Na przykładzie jej reprezentantów – przekonanego o swojej niezwykłości bankruta Tomasza i pustej, acz pięknej egoistki Izabeli Łęckich, amoralnego bawidamka, fircyka, rozpustnika i cynicznego utracjusza Kazia Starskiego, mało inteligentnego i flegmatycznego Księcia, przekonanego o misji wyciągnięcia kraju z zapaści, czy prowadzącego hulaszcze życie hazardzisty barona Krzeszowskiego Prus wylicza najbardziej rzucające się w oczy wady tej warstwy.

Czytelnik poznaje pasożytniczy, próżniaczy tryb życia arystokracji oczyma Stanisława Wokulskiego, który na nieszczęście dla siebie zakochał się w reprezentantce chyba wszystkich jej cech – Izabeli Łęckiej, dla której pusta rozmowa, koncept, kompliment stanowią najwyższą treść życia. Chcąc zainteresować sobą ukochaną, wywodzący się z prostego ludu bohater zmuszony jest uczestniczyć w balach, wyścigach i obiadach, podczas których poznaje od podszewki mechanizmy kierujące arystokracją, która inne stany ma za nic: - Proszę pana!... - odparła pani Misiewiczowa trzęsąc ręką. Znamy tu jedną magazynierkę, której te panie dają roboty, bo jest bardzo zręczna i tania. Łzami się nieraz zalewa, kiedy od nich wraca. Ile się trzeba naczekać z przymierzeniem sukni, z poprawieniem, z rachunkiem... A jaki ton w rozmowie, jakie impertynencje, jakie targi... Ta magazynierka mówi (jak dobrze życzę!), że woli mieć do czynienia z czterema Żydówkami aniżeli z jedną wielką damą. Choć teraz i Żydówki psują się: gdy która zbogaci się, zaraz zaczyna mówić tylko po francusku, targować się i grymasić.

Grupę tą Prus obwinił o dbanie jedynie o własne sprawy w czasie, w którym trzeba było poświęcać się dla odbudowywania ojczyzny, dla ratowania narodowego przemysłu i gospodarki. Zwrócił uwagę na brak energii i ducha patriotyzmu arystokracji, co naświetla fragment wymiany zdań. Julian Ochocki w dyskusji z Wokulskim w rozdziale XI tomu I stwierdza: - Winszuję panu zupełnego triumfu (…) Książę formalnie zakochany w panu, obaj hrabiowie i baron toż samo... Oryginały to są, jak pan widział, ale ludzie dobrych chęci... Chcieliby coś robić, mają nawet rozum i ukształcenie, ale... energii brak!... Choroba woli, panie: cała klasa jest nią dotknięta... Wszystko mają: pieniądze, tytuły, poważanie, nawet powodzenie u kobiet, więc niczego nie pragną. Bez tej zaś sprężyny, panie Wokulski, muszą być narzędziem w ręku ludzi nowych i ambitnych... My, panie, my jeszcze wielu rzeczy pragniemy.

Wytknął jej między innymi lenistwo i wygodnictwo, co doskonale konstatuje cytat z rozmowy Stanisława Wokulskiego z Izabelą Łęcką: Nie, pani, nie mogę być wrogiem tych, którzy w niczym mi nie szkodzą. Sądzę tylko, że zajmują oni uprzywilejowane miejsca bez zasługi i że dla utrzymania się na nich apostołują w społeczeństwach pogardę dla pracy, a cześć dla próżniaczego zbytku. Jak czytamy w V rozdziale I tomu, bohater miał słuszność zarzucając arystokracji uwielbienie przepychu: Od południa składano sobie i oddawano wizyty i rewizyty albo zjeżdżano się w magazynach. Ku wieczorowi bawiono się przed obiadem, w czasie obiadu i po obiedzie. Potem jechano na koncert lub do teatru, ażeby tam zobaczyć inny sztuczny świat, gdzie bohaterowie rzadko kiedy jedzą i pracują, ale za to wciąż gadają sami do siebie- gdzie niewierność kobiet staje się źródłem wielkich katastrof i gdzie kochanek, zabity przez męża w piątym akcie, na drugi dzień zmartwychwstaje w pierwszym akcie, ażeby popełniać te same błędy i gadać do siebie nie będąc słyszanym przez osoby obok stojące. Po wyjściu z teatru znowu zbierano się w salonach, gdzie służba roznosiła zimne i gorące napoje, najęci artyści śpiewali, młode mężatki słuchały opowiadań porąbanego kapitana o murzyńskiej księżniczce, panny rozmawiały z poetami o powinowactwie dusz, starsi panowie wykładali inżynierom swoje poglądy na inżynierią, a damy w średnim wieku półsłówkami i spojrzeniami walczyły między sobą o podróżnika, który jadł ludzkie mięso. Potem zasiadano do kolacji, gdzie usta jadły, żołądki trawiły, a buciki rozmawiały o uczuciach lodowatych serc i marzeniach głów niezawrotnych. A potem - rozjeżdżano się, ażeby w śnie rzeczywistym nabrać sił do snu życia.
strona:   - 1 -  - 2 - 



  Dowiedz się więcej